wtorek, 30 lipca 2013


 
Wypełniałam dziś papiery potrzebne do przyjęcia Dziewczynki do przedszkola i dotarło do mnie, że to już, że ani się obejrzę, moje poranki nie będą wypełnione Peppą, układankami i budowaniem zamków, że nie będzie w nich biblioteki, piasku i skrzypienia huśtawki. Dziewczynka rusza w świat samodzielności a przede mną kolejne wyzwanie. I wiem, że za nią zatęsknię, podobnie, jak tęskniłam za Chłopcem. Wiem też, że czeka mnie trudna droga do realizacji marzeń, ze stratami większymi niż zyski, z momentami zwątpienia i odstawiania aparatu w kąt. Boję się jej i czekam na nią jednocześnie.
 
Dzieci czekają tymczasem na listopadowe spotkanie z babcią, a ja odliczam dni do momentu, gdy w sklepie zamiast arbuzów zalegną dynie. W międzyczasie planuję opanować obslugę ledwie rozpakowanej dziś lampy błyskowej i zrobić swoją pierwszą w życiu sesję noworodkową.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Jeżeli za coś lubię lipiec...


Nie przepadam za latem. Tam, gdzie większość widzi piękną plażę, ja widzę piasek, wpadający dosłownie wszędzie. Dużo bardziej niż promieni słonecznych, palących moją skórę, wyczekuję ostrego powietrza jesieni. Lato pozbawia mnie chęci działania, obniża zdolność percepcji i tylko czereśnie są mnie w stanie pocieszyć. Czereśnie i... ona. Letnia, lipcowa. Moja córka. Od piątku trzyletnia, z tym samym co zawsze promykiem słońca we włosach. Dziękuję, że jesteś...

 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Statystyka. Southwest.






 
 
Southwest. Cztery stany - Newada, Utah, Arizona i Nowy Meksyk. Łączna ilość mieszkańców to około cztery miliony osób, z czego połowa zamieszkuje w dwóch największych miastach Arizony - Tucson i Phoenix. Stolice Utah i Nowego Meksyku zamieszkuje mniej niż dwieście tysięcy ludzi. Te cztery miliony mieszkańców czterech stanów to kilka tysięcy więcej niż mieszkańców Los Angeles. Co więcej, to zaledwie połowa ludności Nowego Jorku.
 
W minionym tygodniu postawiliśmy nogę w 18. z kolei stanie. Utah zaskoczyła nas porządnymi drogami, zorganizowanymi mieszkańcami i zadbanymi miasteczkami. Chłonęliśmy jej surową przyrodę, rozciągające się po horyzont rancza i rozmawialiśmy o tym, jak bardzo nieporównywalne są stany wewnętrzne w stosunku do wybrzeży. I muszę przyznać, że im dłużej mieszkam w tym miejscu i im więcej podróżuję, tym jaśniej układa mi się w głowie geopolityczna mapa Stanów Zjednoczonych i tym bardziej podziwiam umiejętność zjednoczenia się tego narodu emigrantów. Tyle światów równoległych, od Times Sqaure po czerwoną ziemię Utah, od chłodu Alaski po tropic Hawajów. A nad tymi różnicami, często nie do pogodzenia, łopocze trzykolorowa flaga. United we stand.