środa, 20 listopada 2013

dziesiec dni listopada


Nowo kupione bombki czekaja na zblizajacy sie miesiac. Dziadki do orzechow wyrastaja jak grzyby po deszczu, ku uciesze Chlopca, ktory tylko czeka, az nadejdzie czas, w ktorym wygrzebie z czelusci szafy zestaw malych dziadkow i dam mu jednego do zabawy. Przeciez obiecalam, a obietnic nie wolno lamac i on o tym wie. 

Nie wiem, kiedy minal ten czas. Ledwie zaczerwienione liscie leza teraz na chodniku i przyjemnie szeleszcza pod nogami. Wygrzebalam z szafy kolorowy szal, w centrach handlowych roznosi sie zapach piernikowej latte w czerwonych jak co roku kubkach, a w Balboa Park instaluja sanie Swietego Mikolaja. Juz czas myslec o prezentach, kupnie miodu na pierniki i zamowieniu prezentow. A tak naprawde chcialabym jeszcze poczekac, spedzic te ostatnie dziesiec dni listopada z dala od koled i swiatecznych girland. Choc w tym roku to przedwczesne szalenstwo przeszkadza mi jakby mniej...