czwartek, 31 maja 2012

dojrzewanie

W życiu dojrzewa się nie raz, nie dwa, ale wielokrotnie. Dojrzewa się do rzeczy ważnych i błahych, do picia wina i do macierzyństwa. Do mądrego związku i do Fausta. Do jasnego wyrażania swoich zdań i do gotowania. Ja w tym roku dojrzałam... do szczęścia.

wtorek, 29 maja 2012

w maju lubię

Wyjątkowo męczący maj. Intensywny, bogaty w wydarzenia i nadgodziny. I choć był dość miły, czas już, by ustąpił miejsca czerwcowi.

W maju lubię:

- zapach bzu
- paplaninę dziewczynki, której buzia zamyka się tylko wtedy, gdy akurat coś je
- widok chłopca wirującego z dziećmi na scenie (i ten z ostatniego tygodnia, gdy z dumą wybierał swój pierwszy w życiu plecak)
- nowe znajomości, z dobrą szansą na bycie czymś więcej niż tylko przypadkowymi znajomościami
- zapach kupionego dziś potpourri
- jasne myśli
- soczystość arbuzów
- myśl o wakacjach
- pierwsze spotkanie przy grillu, pełne ciekawych rozmów
- książkę o Rosji, przepastną i dobrze napisaną
- myśl o lecie i wakacjach
- ciszę końca dnia
- to, że w końcu zawitało do nas lato

czwartek, 24 maja 2012

o krok od rewolucji

Maj zupelnie nie majowy, jesli nie liczyc odurzajacego zapachu bzu. Zimny, szary, ba, taki, ze mozna napic sie grzanego wina i nie czuc sie w zwiazku z tym dziwnie.

Arbuzy w sezonie, kupujac zawsze stukam w arbuza, choc tak naprawde nie wiem, co powinnam uslyszec. Po prostu mam poczucie, ze wypada zastukac w arbuza przed kupieniem. Niezaleznie od zupelnej nienajomosci arbuzow trafiam na slodkie i soczyste sztuki (z czego wnioskuje, ze wszystkie sa takie albo ja mam wyjatkowe szczescie).

A tymczasem na progu stoi juz czerwiec, podczas gdy ja nie zadomowilam sie jeszcze na dobre w maju. Nienawidze takiej gonitwy, braku czasu, natloku zajec, bo sprawiaja one, ze zaczynam miec powazne watpliwosci co do sensu tego wszystkiego, co szumnie nazywa sie zyciem.

W Rosji z mojej ksiazki szykuje sie za to rewolucja 1917 roku. Staram sie nadazyc za natlokiem wydarzen i wykrawam kazda wolna chwile, by przeczytac choc troche ksiazki. Dawno nic mnie tak nie wciagnelo. A skoro tak, to nie moze byc zle (no, chyba, ze dla cara).

sobota, 19 maja 2012

skrawki

Brzydcy ludzie małych miast przesuwają się po linii ruchem jednostajnym ku wieczności. Ich życie poprzecinane jest rachunkami za prąd, nieciekawą pracą i nadzieją, że choć na pozór bez sensu, to ich trwanie ma jednak sens.

Żyła tak długo, że na jej twarzy wyczytać można było nie tylko losy strajków lat siedemdziesiątych, ale i tragedię nieudanego powstania.

Urwane fragmenty niedokończonych książek pokutują w literackim czyśćcu.

piątek, 18 maja 2012

gdybym miała kota...

Ciszę domu zakłóca jednostajny szum zmywarki do naczyń. Krążąc po domu trafiam bosą stopą na porzucony w biegu flet. Niedokończone puzzle leżą na stole, a zapach prania miesza się z chłodnym powietrzem wpadającym przez okna. Gdybym miała kota, wygrzewałby się teraz z pewnością na ciepłej jeszcze pralce.

Mąż zatopiony w myślach, wiecznie nieobecny. Nawet jedząc obiad pisze w myślach artykuł. Życie z naukowcem jest skomplikowane, bez naukowca byłoby puste.

Korzystam z wolnego popołudnia, dzieci i mąż na placu zabaw, a ja leżę na kanapie z książką. Przeżywam niesprawiedliwość losu siedemnastowiecznego chłopa rosyjskiego, czytam o schyłku carstwa, czekam na wielki przełom i bolszewików. I myślę. O projekcie, którego nijak nie mogę ugryźć. O zakurzonych materiałach dotyczących światła. O przyszłości, mglistej jak nigdy. O sobie. I o tym, czemu jest dobrze, a nie jest. 

Ciągle myślę o słowach Howarda Zinna, który powiedział, że w historii dużo bardziej niebezpieczne od kłamstw są przemilczenia. Prawda o Srebrenicy jest na to niezbitym dowodem.

A w domu zamieszkała gitara.

wtorek, 15 maja 2012

czasem...

Czasem przerasta mnie codzienność. Zamykam wtedy oczy i obserwuję obrazy przesuwające się pod powiekami. Widzę tam okna o szerokich parapetach i pięknych zasłonach, słyszę dźwięk świeżej bagietki ulegającej pod naporem ostrego noża i śmiech swoich dzieci. W świecie pod powiekami mąż wraca z uczelni wcześnie i popija ze mną kawę na tarasie. Jest w nim też miejsce na moje studio fotograficzne, na czytanie książek, na regularny pilates. Świat spod powiek znajduje się w miejscu, skąd do Mazur bliżej niż do Tijuany, gdzie jesteśmy u siebie i zapuszczamy korzenie. W tamtym świecie otaczają nas przyjaciele, w ramkach tkwią zdjęcia ze zrealizowanej wreszcie podróży do Rosji, a my mamy dla siebie czas. A gdy wreszcie otwieram oczy, przyglądam się temu, co jest teraz, i myślę, że ten niedoczas i ta przejściowość naszego życia też ma swój urok i czemuś służy.

...

Połowa maja zaczęła się zmiennymi temperaturami i bólem gardła. Oczekujemy poprawy.

czwartek, 10 maja 2012

majowo...




Chłopiec nie jest już bardzo małym chłopcem. Jest chłopcem niższym od mamy o pięćdziesiątparę centymentrów, chłopcem mającym przyjaciół, właścicielem zielonej maty do spania w traktory, którą sam wybrał, bratem wyjaśniającym siostrze świat (na swój własny sposób). Jest też tańcerzem w zespole pieśni i tańca, karateką i pełnoetatowym przedszkolakiem. Chłopiec rośnie a mi pozostaje tylko zadziwienie i duma.

Dziewczynka też rośnie. Stała się dziewczynką układającą puzzle, mówiącą do nas pełnymi zdaniami i zadzwiającą nas swoją znajomością gramatyki, godną przedstawicielką swej płci w kwestii uwielbienia działu obuwniczego jednego ze sklepów w centrum handlowym. Jest też dziewczynką, która w wieku niespełna dwóch lat opanowała pozycję jogi nieosiągalną dla sporej liczby dorosłych.

A tymczasem maj zadomowił się tu na dobre, maj bogaty w wydarzenia, maj za którym w żaden sposób nie umiem nadążyć. To maj zmian, nowych, nieoczekiwanych znajomości, maj rozdania długo wyczekiwanego dyplomu, maj pierwszej sesji ciążowej, maj lęków i marzeń ściśle ze sobą połączonych. Maj pustynny i maj mglisty, pełen piasku wypełniającego buty i ciepłych ubrań pod koniec dnia. Maj wyjątkowy i zwyczajny. I taki... majowy.
...
Mało tu ostatnio słów, dużo więcej dzieje się między nimi.
...
Jak każdego maja tęsknię za ogrodem babci i zapachem bzu.