wtorek, 1 kwietnia 2014

Jedna czwarta.



Nie moge uwierzyc, ze jest juz kwiecien. A przeciez rok dopiero sie zaczal. Rok zmian. Niewielkich, ale waznych. Dobrych i trudnych. Dla mnie zaczal sie z opoznieniem, samolot odlatujacy w kierunku Polski z portu lotniczego Los Angeles, w oparach mgly zabral moja mame pod koniec stycznia i to mniej wiecej wtedy poczulam, ze przeciez to nowy rok.

A kiedy sie juz zaczal, to pedzi. Wykreslam z kalendarza kolejne zamkniete sprawy. Na polce lezy album 52 tygodnie z moimi dziecmi. Testy ze szkoly fotografii pozdawane, od ukonczenia szkoly dzieli mnie kilka fotograficznych projektow.  CV napisane, wyslane, choc odpowiedzi nie ma. Zaliczona dluga trasa na pustynie, kemping. Odkrywanie jogi, troche Osieckiej. I balansowanie miedzy strachem a uporem. Przebijanie sie na rynku fotograficznym, powoli, bardzo powoli. I poki co malo skutecznie. I rysujaca sie wizja powrotu do Europy. O ile sie uda. I pytanie, czy warto po takim czasie? Zmeczenie i zadowolenie. 

Zima tymczasem minela lagodna, ciepla, bez deszczu. Tym bardziej witam wiosenny deszcz z radoscia. I marze o lesie. Poki co czekam na wyjazd na polnoc, spedzenie kilku dni poza domem, moze czas dla nas. Mam nadzieje, ze ten kilkudniowy wypad naladuje nam akumulatory i bedzie fotograficzna przygoda. Potrzebuje tego jak malo co.

Mam nadzieje bywac tu czesciej, juz nie milczec. Choc czasem pytam sie, czy warto...

2 komentarze:

gwiezdna pisze...

jak dobrze, że jesteś tu znowu! brawo za wytrwałość w kierunku fotografii :) pozdrawiam i czekam na więcej :)

lotta7 pisze...

dziekuje :), milo tu wrocic!