czwartek, 17 kwietnia 2014


Piekna wiosna, z zaskakujaca chlodna nutka w powietrzu, oczekiwaniem na zmartwychwstanie, rowniez to osobiste, z Bachem i mazurkiem. Napotkany zupelnie przypadkowo na polce sklepowej sloik z chrzanem przenosi mnie w myslach do domu rodzinnego sprzed lat, z tata scierajacym chrzan, z zapachem bialej kielbasy i z baziami, ktore dzis zastapic musza lilie. Wielkanoc jest dla mnie wyjatkowa. Siedem lat temu w Wielki Piatek zareczylam sie z moim mezem, a jutro, tez w Wielki Piatek, pojde do szkoly, zeby zapisac naszego syna do zerowki. 

Tymczasem rozmawiamy o Ukrainie. Kazde z nas z innego punktu, z innymi doswiadczeniami. Slucham raczej niz mowie, bo paralela do sytuacji w bylej Jugoslawii jest przerazliwie widoczna. Rozmawiamy tez o kondycji Europy, o tym, ze przez tyle lat nie zmienilo sie nic. I malo to optymistyczne w kwestii powrotu, ktory powraca do nas jako temat kolejny juz rok. A za chwile przyjmiemy obywatelstwo kraju, z ktorym niewiele nas laczy. I musze wyznac, ze choc spakowalabym walizki juz dzis, zycie tu zmienilo moj obraz swiata.

A w niedzielny poranek podzielimy sie jajkiem, zajrzymy do cerkwi, zadzwonimy do najblizszych. I bedziemy sie cieszyc nowa nadzieja. Bo przeciez o to chodzi, o nieustanne zmartwychwstawanie. 

1 komentarz:

gwiezdna pisze...

Lotto, udanych Świat i tej nadziei, która z nimi związana - niech nigdy jej u Was nie braknie! pozdrawiam :)