sobota, 16 czerwca 2012


Truskawki powoli przestają mieć smak, za to czereśnie nieśmiało spoglądają ze stoiska z owocami. Arbuz powoli zaczyna się nam przejadać, nektaryny jakoś nie wzbudzają w nas większych emocji.

Obcięłam dziś włosy, kupiłam lakier do paznokci w odcieniu między intensywną czerwienią a pomarańczą, takim, który z braku dokładnej definicji dostał enigmatyczną nazwę heart to heart, spędziłam miłe przedpołudnie obserwując chowające się między skałami kraby i rozmawiając o rzeczach drobnych acz ważnym z kimś nowym, a jakoś dobrze znanym, znalazłam przepis na winogronowe gazpacho, przyjrzałam się zupełnie niesłonecznemu niebu i po raz kolejny zastanawiałam się nad tym, co robią mieszkańcy architektonicznie dla mnie niepojętych małych, przypadkowych miasteczek, rozsianych po wybrzeżu między Carlsbadem a La Jollą.

To był przyjemny dzień. A ja jestem gotowa na lato. 

Brak komentarzy: