piątek, 20 września 2013

Mglisty poranek nie pozostawia złudzeń co do pory roku. Ludzie na ulicach z kubkami Starbucks w ręku, mamy z opartym na biodrze maluchem i listą zakupów w głowie, kobiety w butach na obcasach, spieszące do samochodu, studenci pochyleni nad ekranem komputera. W sklepie nie cieszy już chłód stoiska z warzywami, przemykam w inne rejony, tak, gdzie owsianka obiecuje rozgrzać wnętrze i ucieszyć duszę, do rzędów herbat o korzennym pochodzeniu, wreszcie do stoiska z prasą. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zatrzymałam się tam na dłużej. Przesuwam wzrokiem po regałach, zauważam wydania jesienne, ale i te wybiegające w przyszłość, świąteczne, pełne szydełkowych aniołków. Myślę o naszej choince.
 
A w domu ciszę zakłóca jedynie szum aut za oknem i Radiowa Trójka. Z Sopotu. I znów pod powiekami puste molo z ostatniego pobytu. A w sercu...
 
Dziś narodziło się komuś dziecko. Inne dziecko ktoś jutro zostawi na cmentarzu. I czas znowu zatacza koło.
 
Tydzień seminariów fotograficznych, na które ledwie się załapałam. I uczenie się. Każdego dnia, powoli. Chciałoby się szybciej, ale czas nadal nie chce być elastyczny.

1 komentarz:

agata76 pisze...

A ja myslalam, ze u Was jesien pozniej przychodzi:) Zazdroszcze seminariow:) Pozdrawiam:)