poniedziałek, 30 kwietnia 2012

The Concious Cook, czyli kurs gotowania


Dużo razy pisałam już o jedzeniu w Ameryce. Przyznam szczerze, że kiedy tu przyjechałam, w mojej gowie istniała jasna opozycja między jedzeniem przygotowywanym w domu a tym z fast foodów. Cztery i pół roku później mam wrażenie, że lokalny supermarket jest swego rodzaju polem minowym, na którym czeka wiele niebezpieczeństw. I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że większość produktów przeznaczonych do spożycia nie jest tak naprawdę jedzeniem.

Dziś udało mi się w końcu dotrzeć na zajęcia w szkole świadomego gotowania, jakkolwiek by nazwać ten rodza warsztatów, i w końcu udało mi się spotkać ludzi, którzy otwarcie mówią, że nowa piramida żywieniowa wprowadzona za rządów poprzedniego prezydenta nie ma żadnego sensu (chyba, że sensowne jest trucie i ogłupianie kraju gwoli dobra firm produkujących żywność). Nauczyłam się też, jak piec czosnek w całości i jak robić mleko migdałowe. Zajęcia pełne były pochwały prostoty w przygotowywaniu posiłków i osiągania maksymalnych zysków żywieniowych przy minimalnej obecności kalorii. Były też świetną okazją do tego, by cieszyć się wartościowym posiłkiem przygotowanym przez kogoś innego.

...

W Kalifornii brak słońca, May Gray zaczął się w kwietniu, przed nami June Gloom, a sezon deszczowy zadomowił się tu, choć dawno powinien był zniknąć. Najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że wcale mi to nie przeszkadza.

Brak komentarzy: