Zwykły wtorek. Po zwykłym poniedziałku. Ot, nic szczególnego. Potykam się o zapomnianą zabawkę i myślę o tym, jaki przyjemny dźwięk wydaje deszcz bębniący o parapet. I o tym, że z deszczem to nie taki problem, ale co z tego, skoro parapetów zewnętrznych brak. Przynajmniej póki co. Parapety dopisane zostają do listy właściwości docelowego mieszkania. Kurtyna.
...
Niemoc. Przeglądam cudze blogi i mam poczucie bezsensu. Wiem, co miałoby większy sens, ale zupełnie nie mogę się zebrać. Kolejny wieczór przesnuty. Przynajmniej w nowej bluzie. Kurtyna.
...
Mąż śpi na podłodze w pokoju dziecięcym. Na stole resztki kolacji. W zlewie góra naczyń. Cisza. Kurtyna.
...
Myślę. O przyszłości. Bliskiej. Dalekiej. Potencjalnej. Innej zresztą i tak nie ma. Kurtyna.
...
Wielkanoc podwójna w tym roku, staje się cotygodniową rutyną. W myślach rogaliki z marmoladą pomarańczową i kosz. Piknik, jezioro, piłka. Zdjęcia, koc i książka. Kurtyna.
...
Kryzys. Antybiotyki i ból głowy. Wycieczka do banku. Bezsensowne aczkolwiek efektywne spędzanie czasu. Brak koncentracji. Dzbanek zielonej herbaty i miód z kwiatów wybrzeżnej (nadbrzeżnej?) maliny. Czekoladowy zając stracił głowę. Powtarzalność posiłków i nie tylko. Kurtyna.
...
Zdjęcia. Niezrobione. Tkwiące w mojej głowie. Niedługo. Kiedyś. Może. Kurtyna.
...
Ot, zwykły wtorek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz