Miała być parada na Świętego Patyka i całe mnóstwo zdjęć z zielonymi akcentami i starymi samochodami. Tymczasem sobota dosłownie spłynęła w strugach deszczu i zagnała nas do Muzeum Historii Naturalnej, po wizycie w którym wysłuchać musieliśmy opowieści syna o dinozaurach. W sumie wyszło całkiem nieźle. Niedziela przywitała nas pogodą nieco łaskawszą i pozwoliła wymknąć się na popołudniowy spacer w powiewach porywistego wiatru (który sprawiał, że mewy zamiast latać stały po prostu w miejscu, unoszone przez prąd powietrzny). Pelikanom i fokom jak widać taka pogoda zupełnie nie przeszkadzała.
A teraz znów pada deszcz i zapowiada się mokry początek tygodnia...
5 komentarzy:
izzi, foki są dla ciebie :), tylko chyba kiepsko widać :(
:))) DZIĘKUJĘ :))) niedzielne leżakowanie? cudne są i jakie zadowolone ;) Pelikan w locie, to wyszło Ci genialnie. Marzy mi się takie zdjęcie czapli, które widziałam na wiosnę, nie daleko nas, tylko zoom muszę podkręcić ;) Mnie się udało upolować łabędzie. Środkowe to autoportret? Pozdrawiam
Zapomniałabym... wzburzone fale oceanu za fokami... niezły klimat :)
oj, wzburzone były baaardzo, mewy zatrzymywały się w locie, tak wiało! A środkowe to faktycznie autoportret :)
Pelikany - świetne!
Prześlij komentarz