środa, 26 czerwca 2013

Dziennik Stuhra. Jego rozważania na temat rodzicielstwa i kształtowania postawy życiowej w kontekście sukcesów syna. Często myślę o tym, patrząc na swoje dzieci. I chciałabym, żeby to, co widzą, było lepsze. Tylko sił mi nie starcza.
 
Lato upalne, męczące. Słońce piecze niemiłosiernie. Walczę ze swoją niechęcią do tej ukochanej przez wielu pory roku. Może gdzieś w zaciszu palm i poczucia beztroski to wszystko ma większy sens, ale skwar w wielkim, betonowym mieście o zakurzonych ulicach po prostu lepi się do cery i włosów.
 
W powietrzu wisi ciągle jedno i to samo od lat pytanie - co dalej? Przejściowość mnie męczy. Tymczasem syn przechodzi kryzys. Oświadczył dziś, że nie chce być Serbem i Polakiem, tylko Englezem, czyt. Amerykaninem. Skąd takie pragnienie? Czeka mnie rozmowa z jego nauczycielką. Pewnie zbliżający się dzień niepodległości sprawia, że w przedszkolu podsyca się patriotyczną postawę. Mimo wszystko...
 
W ogóle patriotyzm amerykański jest niesamowicie rozdmuchany. Hymn towarzyszy każdemu wydarzeniu sportowemu, dzieci recytują przysięgę fladze od momentu, w którym nauczą się mówić, wojsko jest czymś, czemu hołduje się bez żadnych refleksji. Flagi łopoczą na wietrze na każdym niemal kroku. Drażni mnie to i zadziwia jednocześnie. Tyle wielkich słów i tak mało refleksji. Myślami wracam do książki Howarda Zinna i do Indian. Jestem po stronie przegranych.
 
Dziś bardziej niż zwykle chciałabym być daleko stąd.

2 komentarze:

Ania pisze...

Jeśli Wy, starsi, ciągle kochacie stary kontynent - synkowi przejdzie. Moja młodsza nie może doczekać się chwili kiedy skończy szkołę średnią i "ucieknie" na studia do Europy :) Nienawidzi Stanów...

lotta7 pisze...

Póki co mam nadzieję, że sama ucieknę najpierw :). Też myślę, że sporo zależy od tego, co się w dzieciach zaszczepi.