czwartek, 20 czerwca 2013

Ludzie z plakatów patrzą na mnie miękkim wzrokiem. Pełno ich w całym centrum handlowym, pojawiają się w każdej z reklam domów handlowych czy sieci projektantów. Przenoszę wzrok na ludzi wokół mnie, pośpiesznie pędzących przed siebie, na samochody z niemal zawsze jednym pasażerem (wyjątkiem są mamy z garstką potomstwa, pędzące na kolejne zajęcia rozwojowe). Rozmyślam. Bardziej podoba mi się wizja z reklam, plaże na nich ładniejsze, linie ciała smukłe, oczy niezmęczone. Nie ma tu pośpiechu, odrapanych budynków nie tak odległych dzielnic, korków i zmęczenia. Ludzie z plakatów mają nienagannie skrojone ubrania, radosny wzrok i czas.
 
Przeczytałam ostatnio ciekawą dyskusję na pewnym blogu. Dotyczyła innego, podziwianego blogu, na którym wszystko jest eleganckie, na swoim miejscu. Słowa, dobrane zgrabnie, układają się w gładkie zdania, a towarzyszące im obrazy są w nienachalny sposób piękne. Kompozycja bez zarzutu, sugeruje nieskazitelne życie. Osoba, która podjęła temat na swoim blogu mówi o tym, że ją zbyt długie czytanie tego bloga męczy, bo ona sama tak nie umie. Uśmiecham się na myśl, że jej blog jawi mi się właśnie tak, nieskazitelnie. Żadnego zbędnego zdania, zapomnianego przecinka.
 
Myślę o swoim blogu i zasadności jego istnienia. I już po chwili pamiętam, po co jest. Po to, by zapisać w nim zapach dzisiejszych pieczonych ziemniaków, o Panie Pająku, czyli alternatywym tłumaczeniu syna, o tym, że jest dziś upał i o tym, że czytana wczoraj Szymborska przypadła mi jak zwykle do gustu. Ten blog jest bowiem dokładnie tym, czym miał być - zapisem drobiazgów, z których składa się moje życie. Wariacją na temat istnienia.

Brak komentarzy: