poniedziałek, 27 sierpnia 2012

a jednak trwają...

Miało nie być wakacji. Z różnych powodów. Urlop miał być spędzony w domu, spokojnie, sennie, z drobnymi wypadami tu i tam, szukaniem odpowiedzi na pytania, które powracają do nas częściej niż kiedyś. Wydawało się to być bardzo praktycznym pomysłem, oszczędzającym nam wydatków a dzieciom niekończącej się jazdy samochodem do zbyt daleko oddalonych celów. Tymczasem znaleźliśmy miejsce na wyciągnięcie ręki, w którym można nacieszyć się pustynią i ostrym powietrzem gór. Zanim weźmiemy się za szukanie odpowiedzi na nurtujące nas pytania, złapiemy oddech i nacieszymy się niespiesznym byciem razem. Do bagażnika oprócz nabytego niedawno w sposób zupełnie przypadkowy kostiumu kąpielowego i polara trafią też suszone wiśnie dla dziewczynki, suszone ananasy dla chłopca, dwa bochenki świeżo upieczonego, domowego chleba i ciasto bananowe. I aparat. Obowiązkowo.
 
...
 
W sklepach tymczasem ostatnie akcesoria plażowe niechętnie ustępują miejsca ceramicznym dyniom i metalowym czarownicom.

Brak komentarzy: