wtorek, 7 sierpnia 2012

to lato...

To lato zapamiętam jako lato pełne naleśników, soczystych czereśni i rozkrzyczanych mew. Chociaż do oceanu mamy pięć mil, mewy odwiedzają nas co wieczór, krążąc nad dziedzińcem i krzycząc. Za każdym razem, kiedy słyszę ich dźwięk, myślę o Gdańsku i twórczości Grassa, choć to w pewnym sensie to samo.

Gdy tylko znajdę chwilę czasu, zaglądam do książki Andrei Reusing, chłonąc smaki i zapachy. A w głowie układa mi się powoli sesja urodzinowa mojego synka. Na liście rzeczy do zrobienia jest też sesja fotograficzna Starej La Jolli, miejsca, w którym zawsze czuję się jak na wakacjach. Na stoiskach warzywnych tym czasem wysyp czerwonej papryki, w tym roku postanowiłam zamarynować kilka, by kiedy sezon minie wyjąć je ze słoika i zaserwować w towarzystwie sera feta i himalajskiej soli. Przechodząc między stoiskami staram się nie widzieć pojawiających się tu i ówdzie dyń. Jeszcze nie czas na nie, co sugeruje temperatura za oknem. Ja sama staram się nacieszyć smakami lata, kupując fasolkę szparagową i popijając mrożoną herbatę. Jesień i tak przyjdzie...

1 komentarz:

viwaldi pisze...

To lato zapamiętam jako lato pełne...

Takie "zaklinanie jesieni" powinno byc karalne ;)
Bylo cieplo i slonecznie a teraz za oknem mam ledwie 15 st i szarobure niebo :(