wtorek, 21 sierpnia 2012

Mewy przestały już do nas zaglądać, znad morza coraz częściej odwiedza nas za to przyjemna bryza. Dzieci znajomych ruszają już powoli do szkół, a na ziemi leżą uschnięte liście. I chociaż przyczyn tego ostatniego dopatrywałabym się raczej w fali upałów niż w zbliżającej się jesieni, prawda jest taka, że w powietrzu unosi się nieubłaganie jej zapach. I dobrze. Lato było cudne, pełne świeżych owoców i warzyw, skrzętnie w tym roku odkrywanych przez chłopca, urodzin, nowych miejsc i nowego rytmu, dobrej lektury i lokalnego piwa, ale jak to się ma ze wszystkim i ono straciło już niemal swój urok. Jeszcze tylko świętować nam pozostaje urodziny chłopca, który przyszedł na świat w moim ukochanym miesiącu i lato może już sobie iść, by zrobić miejsce na jesień, zapach ciepłego jabłecznika i polar, którym otulać się będę wieczorami, a także na festiwal jabłek, sesję zdjęciową w dyniach i wszystko to, co jeszcze przed nami, a o czym nie wiemy. Jestem gotowa na zmianę.  

Brak komentarzy: