czwartek, 13 września 2012

czasy równoległe

 
 
Dźwięk otwieranych drzwi wyznacza koniec przykrótkiej nocy. Drobne nóżki drepczą po podłodze i wspinają się do łóżka. Otwieram jedno oko i zamykam, tylko na chwilę. Budzę się pół godziny później i wpadam w wir zdarzeń. Potykam się o czewony samochód w drodze do łazienki, zbierając po drodze kolejną partię prania. Rozgrzewający się piec czeka na chleb. Kawa bulgoce w kafeterze, podgrzane mleko trafia na stół w od dawna tych samych kubkach. Kanapki dla męża, plecak syna, pasta do zębów i te same co zwykle negocjacje w kwestii wyjścia do przedszkola. Znowu za późno, bo czas rano płynie szybciej.
 
...
 
Autobus ucieka nam sprzed nosa. Do kolejnego dziesięć minut. Czasem to cała wieczność.
 
...
 
Córka ma drzemkę. Snuję się cicho po domu, wszystkie dźwięki są bezlitośnie głośne. Kawa, gazeta, rozwieszenie prania, zupa. Przecież śpi dwie godziny, starczy czasu. Nie starczy, przerzucam sprawy na wieczne nigdy.
 
...
 
Piątkowy wieczór. Mąż wraca do domu. Dzwonił niedawno. Zerkam na zegarek. Powien już być. W piątki autostrada bywa mocno zakorkowana. Mija piętnaśnie minut. Telefon, jednostajny dźwięk sygnału. Milczenie. Kolejne piętnaście minut. Stoję na balkonie i spoglądam w stronę garażu. Myślę. Intensywnie. Zbyt malowniczo. Godzina, dźwięk klucza w zamku. Jednoczesne uczucie ulgi i złości.
 
...
 
Wieczór. Rozmawiamy. Śmiejemy się. Pijemy wino. Już północ, a przecież dzieci dopiero co zasnęły. I znowu za mało czasu.
 
...
 
Nie ufam zegarkom, dla mnie czas płynie zmiennym rytmem. A czasem równolegle. Pięć ostatnich lat, które spędziłam w Stanach, są dla mnie jednocześnie chwilą i wiecznością. I tak jest z wieloma różnymi sprawami. Najbardziej zaś uwiera mnie niedoczas...


Brak komentarzy: