poniedziałek, 24 września 2012

pierwszy jesienny weekend...

 
 
 
 
 
Jesień przywitałam bawarską zupą dyniową o intensywnym, z lekka ostrym smaku, w której zakochaliśmy się z mężem od pierwszej łyżki (Dzieci nie zakochały się za to zupełnie, co więcej, nie dały zupie szansy na zaistnienie. Ciekawa jestem, kiedy nadejdzie dzień, gdy dania obiadowe wyjdą poza kanony składające się z rosołu, piersi z kurczaka i naleśników...). Myślę, że tej jesieni będzie u nas częstym gościem.
 
 
Poza porywami kulinarnymi spędziłam ten weekend z aparatem w ręku, chwytając ulotne chwile. Zatrzymałam w biegu rosnące jak na drożdżach dzieci mojej koleżanki i otoczony miłością brzuch, z któego za sześć tygodni wydostanie się na świat dziewczynka o ciemnej skórze i żydowskim imieniu. Moje dzieci biegały tymczasem beztrosko po plaży, dawały się przewracać falom i przyniosły do domu, oprócz uśmiechniętych buź, tonę piasku, który sprzątałam dziś od samego rana. A dziś dzień przywitał nas mgłą i wilgotnym zapachem powietrza. Zaczynamy kolejny tydzień, trochę niedospani, nieco zabiegani, ale i naładowani pozytywną energią pierwszych dni jesieni.
 
 


2 komentarze:

Izzi pisze...

ależ pozytywnie zapachniało... super :)))

viwaldi pisze...

rozumiem dzieciaki ;) z dyni dobre sa tylko pestki :D