poniedziałek, 12 listopada 2012

A w poniedziałkowe poranki...

 
[34 od wczoraj. Nowy obiektyw zdaje egzamin]
 
 
W poniedziałkowe poranki wszystko przychodzi trudniej. Chłopiec negocjuje z nami dodatkowe pół godziny zabawy z klockami, zanim założy swój plecak w rekiny i rybki i pójdzie do przedszkola. Dziewczynce niełatwo pogodzić się z myślą, że ona zostaje w domu, podczas gdy tata i brat znikają na sporą część dnia. Mąż częściej niż w inne dni zalega na kanapie z kubkiem kawy i gazetą, a ja próbuję się dobudzić i układam w myślach plan na kolejny tydzień. Później powoli ruszamy, chłopiec i tata idą do swoich obowiązków, dziewczynkę udaje się zająć puzzlami i kolorowankami, a ja spędzam chwilę na rozmowie przez ocean. Spacer, drzemka, popołudniowa kawa, wszystko w dobrze znanym rytmie. Zanim się spostrzeżemy minie wtorek, środa i czwartek, a w piątkowy wieczór wszyscy poczujemy tę samą radość na myśl, że znowu można zapomnieć o projekcie, schować plecak do szafy i pobyć ze sobą. Do kolejnego poniedziałku...
 
Baklava okazała się być pełnym sukcesem, choć upieczony w ramach planu B tort Dobosza przyjęty został z równym entuzjazmem. Cały wczorajszy dzień był zresztą niezwykle przyjemny, w bardzo nienachalny sposób. Ostre powietrze zaś i chłodny wiatr przeniosły nas myślami odpowiednio nad Bałtyk i do Belgradu. Przy okazji, zapomniałam dodać wcześniej, że u nas też spadają liście, wprawdzie monochromatyczne, żółte, ale zawsze to coś. Z zachwytem przyglądałyśmy się im z dziewczynką w zeszły czwartek, czekając przed budynkiem na przyszywaną ciocię. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić parę zdjęć, zanim jesień straci swój urok.
 
Tymczasem listopad gna przed siebie jak szalony, przybliżając nam grudzień, piątą rocznicę ślubu, pierniki, a w końcu kolędy. Trudno uwierzyć, że znowu przychodzi ten czas, skoro wspomnienia lipca są jeszcze tak namacalne.

3 komentarze:

viwaldi pisze...

"...Baklava okazała się być pełnym sukcesem, choć upieczony w ramach planu B tort Dobosza przyjęty został z równym entuzjazmem..."

ludzie malej wiary... kto majac baklave szykuje plan B!? ;)

gwiezdna pisze...

Lotto, widzę pełen sukces w zaakceptowaniu tego kawałka ziemi po którym aktualnie chodzisz :) przyznałaś, że cieszą Cię monochromatyczne spadające liście :)))

lotta7 pisze...

Viwaldi, nigdy nie wiadomo! Gwiezdna, tak, ta mała przestrzeń na wyciągnięcie ręki jest całkiem miła, nawet jeśli inna :)