poniedziałek, 30 lipca 2012

... a w lipcu lubię...






Lipiec był wielkim oddechem, złapanym po uciążliwej wiośnie. A w nim lubię:

- niespodziewane wakacje i zapach morza

- ciepło słońca i pierwsze w moim własnym mieszkaniu kwiaty na balkonie

- maliny, które na palcach moich dzieci zamieniają się w rakiety, zmierzające do ich ust

- codzienną garść czasu tylko dla siebie

- smak mrożonej herbaty

- drobne zmiany, które sprawiają, że dom wygląda coraz bardziej przytulnie

- ciepłe noce z uchylonym oknem

- nowe buty o kolorze wanilii

- oswajanie się w własnym aparatem

- brak bólu

- poczucie, że wszystko jest dokładnie takie, jakie powinno być

- podróże po Ameryce z Stephen'em Fry'em

- Kota i mysz Grassa

- niezmiennie, czereśnie, które już za chwilę znikną ze sklepów

- kolor swoich włosów

- spokój wewnętrzny

Całkiem sporo rzeczy, wiele z nich powiązanych ze sobą. I dobrze...

2 komentarze:

markiza pisze...

nowy aparat! jaki? pochwal się :)

lotta7 pisze...

hehe, nie, nadal ten sam, tylko ja poświęciłam mu w końcu więcej uwagi ;)