piątek, 3 lutego 2012

W styczniu lubię... (spóźniony)

1. Świeżą paprykę, soczystą, niedrogą. Taką, która szybko znika z półek, a teraz drzemie w zamrażalniku.
2. Pierwszy spacer po plaży, mimo zamglonego wybrzeża i nagle pojawiającego się chłodu.
3. Eseje Davida Sedarisa, szczególnie ten, w którym opisuje on swoją pracę w charakterze Elfa w nowojorskim Macy's. Swoją drogą rozbawił mnie fakt, że ten sklep widnieje w przewodniku po Nowym Jorku jako jedna z atrakcji.
4. Świeżość, którą niesie ze sobą nowy rok. To jak kolejna szansa.
5. Myśl o sobie w roli studnetki. Zapisałam się na kurs hiszpańskiego dla pracowników służby zdrowia. Co prawda nie należę do tej zacnej profesji, ale mam zamiar dobrze się bawić.
6. Kilka naprawdę ciepłych dni, kiedy powietrze pachnie... latem.
7. Piosenkę Zabranjenog Pusenja, która kręci się mi po głowie.
8. Oczekiwanie. Kupowanie drobiazgów do nowego mieszkania. I myśl, że już nie będziemy musieli żyć w wynajętym mieszkaniu.
9. Widok obsypanych kwieciem drzew. Za każdym razem, gdy je mijam, myślę o tym, że powinnam była wziąć aparat.
10. Tulipany od męża, które niestety przekwitły zbyt szybko.

3 komentarze:

markiza pisze...

Hola chica! jak u Ciebie nagle zrobiło się energetycznie:))) Macy's jako atrakacja? mój Boszsz, a cóż może być takiego atrakcyjnego w sklepach typu Harrods - chyba tylko fasada ;)za to B&H to jest to:D pozdrawiam i powiem mimochodem, że styczeń lubię za przyrost dobowy czasu jasnego :)))

ewa pisze...

usmiechnelam sie :)

kobiety, macy's to nic, pamietam, ze mniej wiecej w roku 1991-92 najwieksza atrakcja mojej wycieczki do berlina byl makdonald :)

buziak.

lotta7 pisze...

no tak, co kogo obchodzi katedra czy Pergamonmuseum, skoro moze zdjesc Big Maca i zapić colą ;). Lidka, zrobiło się energetycznie, bo w końcu poczułam na nowo chęć działania! co do przyrostu czasu, u nas różnica między latem a zimą wynosi około 2h, więc nie ma szaleństwa, ale kiedyś tak, to było coś :). uściski dla was!