niedziela, 21 października 2012

...

Ostatnio czuję się tak, jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze. Inspiracji brak, sił też. Ugrzęzłam. Jedynie czytanie Maraia idzie mi świetnie, czterysta stron przyjemności za mną. I gotowanie. Czasem. W ramach pocieszenia kupiłam kubek z Bolesławca. Popijamy więc sobie kawę z uroczych kubków.
 
Wyszukałam przepis na zupę dyniową z pomarańczą, mam nadzieję, że skutecznie zmniejszy zapasy dyń, chociaż... przed nami Halloween i piersze w życiu rzeźbienie w dyni. Chyba zamrożę to, czego przejeść nie damy rady. Jedną z rzeczy, których nie lubię najbardziej jest marnowanie jedzenia. Pewnie stąd wziął się cotygodniowy rytuał przeglądania zawartości lodówki. Tym sposobem upiekłam ostatnio ciasto cytrynowe. W kolejce czeka brokuł.
 
Nieuchronnie nadciąga okres przedświąteczny. Znalazłam przepis na przyprawę do pierników (chciałam się upewnić, że nie muszę składać zamówienia na paczkę z Polski, zawierającą przyprawę). I na tym poprzestaję, szerokim łukiem omijam półki z Mikołajami i z lubością otaczam się pomarańczem i czerwienią.
 
 

1 komentarz:

viwaldi pisze...

bo to jesien wlasnie...