Jesień zagościła u nas
na dobre. Zieleń straciła swoja soczystość, na łózko powrócił
koc, wentylator za to zasypia powoli w szafie. Otwarty co rano na
oścież balkon sprawia, ze dom wypełnia się świeżym i nieco
chłodnym powietrzem, a rozgrzany piec, w którym piecze się chleb,
daje przyjemne ciepło. W kubku króluje herbata malinowa z miodem, a
w misce owsianka. Na kalifornijskiej wsi za to festiwal jabłek i
wysyp awokado. Za każdym razem, kiedy jedziemy do Julian, czuje się
jak na Kaszubach i zawsze planuje powrót z naręczem dobroci. I
nigdy nie udaje mi się tego zrobić. Na pocieszenie przywiozłam tym
razem Dutch Apple Pie. Może uda się następnym razem.
Chłopiec przygotowuje się
tymczasem do występu na festiwalu. Podskakuje w takt krakowiaka,
tańczy gaika a ja przyglądam mu się uważnie i nie mogę się
nadziwić, jak bardzo się zmienia i jak szybko rośnie. Kolejne
kwietnie i październiki robią z niego coraz to innego chłopca, a
ja trwam w niezmiennym zachwycie.
...
Mieliśmy udany urlop.
Cały tydzień tylko dla nas. Pierwszy taki od bardzo dawna. Udało
nam się przypomnieć sobie to wszystko, co przecieka przez palce w
rytmie codzienności. I po raz pierwszy od bardzo dawna czuje, ze
odpoczęłam. I wszystko byłoby dobrze, gdybym nie obudziła się
dzisiaj z bólem głowy, gardła, zapchanym nosem i usilnym
pragnieniem, by w ogóle nie wychodzić z łózka. Tak, jesień
rozgościła się na dobre...
2 komentarze:
"...obudziła(m) się dzisiaj z bólem głowy, gardła, zapchanym nosem i usilnym pragnieniem, by w ogóle nie wychodzić z łózka. Tak, jesień rozgościła się na dobre..."
a mowilem, prosilem: nie czarowac jesieni! nie straszyc lata! ;)
Haha, to faktycznie moja kara :), mimo to nie zmieniam zdania, jesień jest CUDOWNA!
Prześlij komentarz