czwartek, 18 października 2012

Pięć.

"Ta chwila w życiu emigranta, kiedy staje się "imigrantem" - już nie ważne, co opuścił, lecz to, do czego przybył".

"Imigranci. Rozmowy są monotonne, bo najczęściej przechwalają się albo skarżą. Rzadko spotyka się wśród nich kogoś, kto stan własnej obcości pojmuje jako możliwość rozwoju"

[Sandor Marai, Dziennik]

Pięć lat temu wysiadłam z samolotu relacji Zurich - Los Angeles. Pierwsze, co pamiętam, poza ramionami mojej drugiej połowy, to widok niezmiernie wysokich palm i przyjemne ciepło słonecznego popołudnia. Tak zaczęła się moja przygoda ze Stanami.
 
Chwilami nie mogę uwierzyć, że minęło tyle czasu. Innym razem myślę, że ten czas wypełniony był po brzegi wydarzeniami, które niejednemu starczyłyby na całe życie. I choć nadal nie czuję się tu jak u siebie w domu, wdzięczna jestem opatrzności, że pozwoliła mi na to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. A kiedy wreszcie spakuję walizki i wsiądę po raz ostatni do samolotu lecącego w drugim kierunku, oprócz sterty rzeczy zabiorę ze sobą wiele wspomnień i wzruszeń, emocji i myśli. I już nigdy nie będę taka, jak tamtego październikowego popołudnia 2007 roku.  

...

"(...) ludy romańskie potrafią na radość odpowiadać dionizyjską odą, ale Słowianie - tak naprawdę, z serca - dają odpowiedź tylko na cierpienie". [Sandor Marai, Dziennik]

2 komentarze:

viwaldi pisze...

"...Rzadko spotyka się wśród nich kogoś, kto stan własnej obcości pojmuje jako możliwość rozwoju..."

to ja. to znaczy ze nadaje sie na emigranta czy nie? ;)

lotta7 pisze...

hehe, dobre pytanie, ale odpowiedź znajduje się wtedy, kiedy się wyjedzie... albo nie. Ja nadal nie wiem, czy się nadaję :D