środa, 10 października 2012

Październik

W sklepach wysyp patisonów i innych dyniowatych jegomościów. Wyglądają cudnie, a do tego kuszą, by przeprowadzić z ich pomocą kulinarny eksperyment. Tak, jesień jest cudowna, mimo potencjalnego kataru.
 
Dziś spadł pierwszy jesienny deszcz, w powietrzu unosił się piękny zapach świeżości a z ulic zniknął kurz. Nie na długo, jak sądzę, ale zawsze to coś. Jesień od zawsze kojarzyła mi się z miską ciepłej zupy, herbatą malinową i śliwkami, od tego roku dołączyła też dynia. Zupełnie nie wiem, jak udało mi się przeżyć pięć lat w Stanach bez odwiedzenia pumpkin patch. To zmieni się niebawem i przyniesie ze sobą nie tylko dobre wspomnienia, ale i garść zdjęć. Taką mam przynajmniej nadzieję.
 
W związku z chwilowym niedomaganiem wyleguję się na kanapie i czytam Maraia. Kurs fotografii leży na stosie poduszek, a z półki zerka na mnie przepastna książka o Photoshopie. Już za chwilę, już za moment, choć pewnie nie do końca tygodnia...
 
W zeszły weekend przekopałam czeluście szafy i pozbyłam się sporej ilości niepotrzebnych ubrań, swoich, męża i dziecięcych, zapakowałam też kilka zabawek, które oddamy w dobre ręce kolejnego rocznika. Od razu zrobiło się bardziej przestrzennie, choć nadal zaglądając do szafy widzę kilku kandydatów do wysiedlenia. Teraz czeka mnie kuchnia. Czuję, że po sprzątnięciu skończę z patelnią pełną prażonych orzechów laskowych, których jakoś nikt nie zjadł do tej pory i garnkiem zupy z soczewicą - kwintesencją jesieni. Trzeba przecież zrobić miejsce na kolejne bakalie, w które mam zamiar zaopatrzyć się w pobliskiej farmie orzechów.
 
Rozważam też w ostatnich dniach kupienie sokowirówki. Apple cider i własnoręcznie wyciskany sok w winogron odnotowują wyrazy uznania ze strony dzieci. Może udałoby się przemycić marchewkę?

A skoro mowa o dzieciach, syn zakochał się w przygodach Misia i Tygryska Janoscha. Co wieczór przychodzi do mnie, kładzie mi głowę na kolanach i pyta z wyczekiwaniem, czy dziś też mu poczytam. O zmianie książki nie ma mowy, czytamy więc wciąż od nowa kolejne opowiadania. Rozczula mnie to niesamowicie, to wspólne czytanie, jego radość, miękkie włosy, które przeczesuję palcami, bycie razem. Wtedy bardziej niż zazwyczaj cieszy mnie macierzyństwo.
 
Gdyby tylko czas zechciał tak nie gnać... 

4 komentarze:

gwiezdna pisze...

kupuj sokowirówkę bez zastanowienia! moi synowie wielbią soki różnorakie, nawet dodatek buraka do marchewkowo-pomarańczo-jabłkowego tolerują od czasu do czasu. soki z sokowirówki nie mają sobie równych i smakiem i właściwościami a i Tobie przyda sie odporność, którą niosą w darze :)))

Kropka pisze...

Ja zasiliłam się wczoraj herbatką jaśminową.
I dumam jak jesiennie przystroić dom, żeby zawalczyć i wygrać z burością, szarością i pluchą, która nadchodzi.
I nie mam pomysłu za bardzo. Na razie wszędzie leżą kasztany. Kocham kasztany. :)

viwaldi pisze...

"...Tak, jesień jest cudowna, mimo potencjalnego kataru..."

fuj! znowu czarowanie jesieni ;)
nie zebym byl calkiem na nie... bo jesien ma (czasami) zalety i fajnie na nia popatrzec (tez czasami) ale 8 i mniej stopni za oknem + deszcz + wiatr skutecznie psuja jej PR.

lotta7 pisze...

viwaldi - u nas temperatury rzadko spadają poniżej 8 stopni, a deszcz jest rzadkim gościej, więc nietrudno lubić jesień :), gwiezdna - kupię na pewno!, kropka - nie wiesz, jak tęsknię do kasztanów! mi kojarzą się z wrześniem w Belgradzie :)