piątek, 30 grudnia 2011

był sobie chłopiec...


Chłopiec był mały i bezradny. I miał piękne loki przetkane promieniami słońca. I bursztynowe oczy. Potem zaczął wyrastać z butów, spodenek, zabawek. Włosy skrócono, spodnie zmieniono na te mniej dziecięce, a bardziej chłopięce. Dziś chłopiec dostał rower. I nagle stał się całkiem sporym chłopcem. Chłopcem, który oprócz niebieskiego misia pokochał również czarny rower.

Była sobie dziewczynka. Bardzo chciała być jak brat. I też dostać rower. Nie ma jednak takiego rowera, do którego pedałów by dosięgnęła. I musi poczekać na wiosnę, a może nawet lato. I zaklina czas, wyjmując z szafy letnie czapki, też wciąż jeszcze za duże. I wygląda w nich pięknie.

Była sobie mama, czasem zbyt zmęczona, by docenić uroki chłopca i dziewczynki. Mama, która kocha ich aż do księżyca... i z powrotem.

1 komentarz:

Izzi pisze...

ech... i myśl mi się przyplątała "kobiety łączy macierzyństwo".
Szerokich dróg :)