poniedziałek, 26 grudnia 2011

Święta były pełne słońca...




I pachniały pięknie, piernikiem, hałwą, pomarańczami i wiosną. Dziś zajrzałam do mojego ukochanego antykwariatu i wyszłam z dwoma książkami okołokulinarnymi. Dzień był piękny, podobnie jak wczorajszy.

Rozmawialiśmy dziś o tym, co by było gdyby... Gdyby on zdecydował się na zostanie w Belgradzie. Gdybym nie wsiadła do tego samolotu w kierunku Girony. Gdyby nie odezwał się do mnie na czas. Gdybym nie odpisała. Gdyby... Kto wie, może on byłby lekarzem i pracował w jakimś szpitalu, żył w wynajętym mieszkaniu z serbską żoną. Albo sam. A może miałby inne dzieci... A ja? Gdybym została w Polsce. Albo w Hiszpanii? Albo przyjęła propozycję tego innego kogoś i mieszkała w Londynie? A może byłabym sama? A gdybym... Szkoda by było. Tego co mamy. Naszych dzieci. Nas. Miało być tak. I już. Przecież tylko w ten sposób to wszystko ma sens...

...

gramatyka według mojego synka:
nie nie ma - jest
wszystko nie ma - nie ma niczego
ciężarówka popsuta nie - ciężarówka nie jest popsuta
i jeszcze trochę słowotwórstwa: śmieciaki - śmieciarka

Podoba mi się jego tok rozumowania i to, że z braku opanowania tekstów kolęd wstawiał swoje własne, przeplatając pasterzy jadącymi samochodami.

Brak komentarzy: