czwartek, 22 grudnia 2011

a na święta...



To był jeden z tych dni, kiedy ma się nie wiadomo skąd pokłady energii i całą masę fajnych pomysłów. Świetnie bawiliśmy się we troje cały dzień, malowaliśmy co się dało i czym się dało, słońce grzało mocniej niż zwykle i nawet tłum klientów w rosyjskim sklepie nam nie przeszkadzał, ba, nawet sprawił, że nawiązaliśmy nowe znajomości. A potem przyszedł wieczór i... kompletnie opuściły mnie siły. A do tego zbiła się nowo kupiona świeczka. I córka nie chce zasnąć. A mnie boli głowa.

A na święta poproszę trochę wolnego, dla złapania oddechu. O resztę prezentów zadbałam sama :).

2 komentarze:

Izzi pisze...

Post o synku i mamie i po chwili to zdjęcie... cudnie mi się zrobiło... oddech się pojawił przy choince?

lotta7 pisze...

tak. I duzo pozytywnych emocji :)