wtorek, 3 stycznia 2012

styczeń...



Kupiłam kalendarz. Po raz pierwszy od dawna. Dla motywacji. I pamięci. I po to, żeby kontrolować upływ czasu, planować, nie zawalać domu tysiącem kartek przypominających mi, że to czy tamto. Tymczasem... wciąz zapominam wypalić płyty ze zdjęciami (i zapisać tego w kalendarzu), nie wyciągnęłam maty treningowej i w ogóle palcem w bucie nie kiwnęłam. No, ale rok jeszcze młody, jeszcze zdążę... Do tego kalendarz wisi w idiotycznym miejscu i przywalony jest aniołem. Wszystko dlatego, że nie opłaca się robić dziur w ścianach, które za chwilę nie będą moje (nawiasem mówiąc nigdy nie były, co nie przeszkadzało mi wbić kilka gwoździ zaraz po przeprowadzce). Kiedy nie będą moje zależy od wielu czynników, liczę, że niedługo wbijać będę kołek w moją własną ścianę. 

Zastanawia mnie, czy fakt, że pomagając innym odczuwam lekką satysfakcję z samej siebie czyni ze mnie kiepskiego chrześcijanina? Żaden ze mnie filantrop, ale jak już mi się zdarzy, myślę o sobie jakoś tak lepiej. Usilnie staram się nad tym zapanować, ale wychodzi ze mnie natura, ludzka, mam nadzieję. 

Czytam Mrożka i zaśmiewam się do łez. Jak pisać opowiadania, to tylko tak. Moje jedno, jedyne opowiadanie ma zakończenie, nadal jednak brakuje mu części środka. Mam ją w głowie, od lat, i tylko lenistwo powoduje, że jeszcze nie przelałam myśli w słowa. Zresztą czemu niby miałabym się spieszyć, skoro niczego z tym nie zrobię. 

Syn postanowił, że będzie mówił. I mówi. Bez ustanku.

2 komentarze:

markiza pisze...

och Lotto, jakie to durne te Amerykany, że się boja ścian z dziurami po gwożdziach kupować, durne albo leniwe (co bardziej mi pasuje)- ten fakt strasznie rozśmieszył mnie przed laty (kuzynka chciała powiesić we własnym domu kilka zdjęć, a mąż jej mówi nie, bo potem domu nie sprzedamy!- oczywiście budowali swój dom po to by go sprzedac za kilka lat)a synek niech mówi, takie rozmowy są rewelacyjne, ja się dzisiaj dowiedziałam, że jedzenie podgrzewa się w mikrołólce :D ściskam:)

lotta7 pisze...

prawda z tymi dziurami, ale co tam, zaszaleję :)

u nas też radosna twórczość i odkrycia typu "samolot nie ma uszu" :)